Saturday, March 26, 2011

Pomysl na 'COS' smacznego :D

Wedlug mnie smaczne. :D Nie mam pod reka czekolady, a szkoda mi pieniedzy wydawac, i ogolnie dzisiaj juz wychodzic :P



Przepis:

4 lyzeczki kako rozpuszczalnego (ewentualnie czekolada do picia)
8-10 lyzeczek mleka w proszku
i teraz nasmieszniejsze... zrobilam sobie w kubku kawy (3 lyzeczki kawy rozpuszczalnej i malutka lyzeczka cukru)
10-12 lyzeczek kawy zaczerpnietej z kubka lub szklanki, zalezy w czym kawe pijesz

Wymieszac proszek z plynem, az do zanikniecia grudek. Jak za rzadkie mozna dosypac mleka w proszku lub kakao lub czekolady do picia. Jak za bardzo zwarte dolac kawy :D

Jakis czas juz minal...

Pora kilka slow rzec. Niewiele sie u mnie ostatnio dzieje. Kolejny zab mam do wyrwania. Tym razem madrosci. Zaczyna mocniej bolec. Tym razem nie mam zamiaru za dlugo zwlekac. Ostatnio przesadzilam i sporo pieniedzy poszlo w cholere.
Dzisiaj u okulisty bylam. Tez trzeba zmienic. Bylam przygotowana na to, ze wiecej sobie zawolaja.
Dalej robie trojkaty... To 'cos' rosnie w sile.
Nie wiem czemu, ale ciagle zmeczona jestem.

Sunday, March 20, 2011

Ciag dalszy...

Doszlam do tego, jak mniej wiecej zrobic dno do jajek papierowych. W sumie to juz moga to byc spokojnie kubki na pisadla, i nie tylko. Na chwile obecna jestem deikatnie przymuszona do odlozenia papierowych robotek na bok. Pocielam sobie troszke opuszki palcow papierem. Dobrze mi to poszlo. Nie zorientowalam sie nawet. :P Ale przyznaje, ze robota calkiem ladnie wyglada. Szkoda, ze nigdy nie jestem z siebie zadowolona. Moze oczywiscie cos mi sie bardzo podobac, ale to jednak nie jest to samo, kiedy dochodzi sie do wniosku, ze cos wyszlo niesamowitego. Wrecz zjawiskowego. :D Az taka talentna nie jestem. :P
Wczoraj z rana kolezanka Jewanna powiedziala, ze pisze szybciej od niej. Nie sadze. Nie patrzylam jej na rece. Slyszalam tylko z jaka zastraszajaca predkoscia naciska klawisze. A tekst sam rosl jej w sile na ekranie. Kawe wtedy robilam. :D Cos bez czego sie normalnie nie rozbudze. Albo moze kawa, jak kawa... Bardzo lubie jej smak i zapach.
A moze teraz zajme sie na powrot szydelkowaniem? Mysle nad kolejnym czyms. Ja zawsze mysle. A powinnam na pierwszym miejscu zajac sie bieznikiem dla mojej Mamy. Obiecalam Jej ten drobiazg juz prawie rok temu. Ale u mnie takie projekty musza niezle przelezakowac, dojrzewac. Cos mi sie wydaje, ze pora juz sie za to zabrac. Leniwiec ze mnie neisamowity. :( Sa rzeczy, ktore z przyjemnoscia robie, a sa takie, ktrych mi sie nie chce nawet brac pod uwage. Oczywiscie mowie tu o rekodzielniczych zbrodniach mojej wyobrazni.
Czasami szkoda gadc. Odechciewa sie wszystkiego. Znikad pociechy czy pognebienia... Bywa...

Saturday, March 19, 2011

zapowiedziane zdjecie


napisalam...

... Ale juz mi sie nie chce tu tekstu wrzucac. To nie ma sensu. Po co publikowac ten sam tekst na dwoch blogach? To nie ma nawet minimalnie uzasadnionej logiki. A tym bardziej teraz. Obawiam sie, ze moge byc 'sledzona'. Nie wazne przez kogo. To zapewne znak, ze pora tutaj troszke potrzymac jezyk za zebami. A ze bloga zrobilam, wlasnie nie po to zeby slowa hamowac,t o mzoe zrobie nastepnego. Nie wiem jeszcze gdzie. Nie czuj sie dotkniety moj czytelniku. :) To nie Twoja wina, ze Ciebie o rade nie zapytam. Poszukam na spokojnie miejsca, gdzie swoje slowa nie ograniczone powiem. Nie chce zeby mowiono o mnie za moimi plecami. A jak bede miala pretensje, zale, zlosci do kogos, to bedzie to komunikat tylko. Taki nieukierunkowany slowotok.
Pora na zmiany zawsze przychodzi wtedy, gdy osoby, ktore powinny byc najmniej zainteresowane moja osoba zmieniaja zdanie. I nagle zaczynaja wiedziec za duzo, gdzie nie ode mnie sie tych nowosci dowiaduja. A tym bardziej nie lubie miec nawet wrazenia, ze sie o mnie mowi. Chyba dzisiaj podlacze Malenstwo do sieci. :) Bedzie mi wygodniej slowami sie dzielic. Oczywiscie z tego miejsca nie zrezygnuje. :) 
Pozniej popatrze w zdjecia, co by tu dorzucic. 

Friday, March 18, 2011

Pisać czy nie pisać? Oto jest pytanie. :P

diabli nadali klepanie w klawiaturę. Napisałam spory kawałek, po czym go przypadkiem skasowałam. Jak ja to zrobiłam? Już wiem... Po prostu odpalę edytor tekstu i w tym napiszę co ma  do powiedzenia. Na końcu wkleje tylko i puszczę w dalszy obieg. Przynajmniej nie skasujętych wypocin.
No to do później. :)

Wednesday, March 16, 2011

Another paperwork :D

Wrzucam zdjecia tutaj. W kazdym razie probuje... fejsbuk szaleje...
A to jedno z moich malenstw. :D




Tuesday, March 15, 2011

Czy warto?

Warto pisac dla samego pisania? Jaki w tym jest sens? Milo est wiedziec, ze ktos ta moja pisaniene czyta. Super. Bardzo sie ciesze. Ale jaki to ma sens? Trudno mi nawet powiedziec czy sie staram. Oczywiscie, ze sie staram przelac na te wirtualne stronice moje mysli. W dalszym ciagu nie widze sensu. Jedyny z tego pozytek jest taki, ze czuje sie odrobine lepiej. Sprawia mi przyjemnosc, albo raczej ulge, takie wygadanie sie. Czasami nie potrafie tego co jest we mnie ubrac w odpowiednie slowa. W zasadzie to w ogole mi sie to nie udaje. Rzeka slow plynie, a ja w kropce dalej jestem, gdyz nie moge dojsc do sedna sprawy. Kraze wokol jadra ciemnosci, nie mogac sie przebic przez najciensza warstwe pustki slownej. Jestem NIE normalna. Ucieszylam sie, jak dzieciak z lizaka. Dlaczego? Doslownie, no doslownie zgadlam jak sie pisze 'krążyć'. To niesamowite, jak mozna zglupiec, gdy sie nie uzywa na codzien rodzimego jezyka. Cos trzeba z tym w koncu zrobic. Moze czytac wiecej ksiazek? (A raczej w ogole je czytac?) To najprostsze i najlatwiejsze samoksztalcenie. Pamietam czasy liceum. Czytac kazali na sile. Wielu lektur strasznie nie lubilam, i w sumie, dalej nie lubie. Takie mam wrazenie, ze ksiazki czytane z wlasnej i nieprzymuszonej woli sa o wiele ciekawsze i 'lepsze'. :P Takie jest zycie. Nie tolerujemy przymuszania nas do czegokolwiek. Cos malutkiego budzi we mnie ogromny bunt. I nikt mnie nie bedzie zmuszal do czegokolwiek. Jak bede chciala to 'cos' zrobie. Nic na sile. I wlasnie dlatego nawet nie czytalam streszczen, lektur tez nie czytalam. :P Chociaz perelki sie zdarzyly w mojej karierze. 'Mistrz i Malgorzata', 'Folwark zwierzecy'. I to by bylo na tyle aktualnie. Nie pamietam co sie dzialo w tych zamierzchlych czasach. Zaczynam powoli bredzic... Mialam dzisiaj zamiar zabrac sie za dalsze poszukiwania papierow z banku. No trafi mnie, jak ich nie znajde. Dobrze mi idzie. Nie znalazlam ich w miejscu, w ktorym powinny byc. No coz... Bywa. Zycie nie zawsze nas przytula, piesci i docenia. Wlasnie kolega M pochwalil sie wygrana w konkursie na komentarz na demotywatorach. Glupi nie jest, to fakt, ale dosyc czesto ma glupie pomysly/wymysly. Trzymac lampe blyskowa palcem, tylko dlatego zeby nie 'wyskakiwala'? Do cholery, jest program do wylaczenia lampy blyskowej. Poczulam sie w imieniu mojego aparatu skrzywdzona. Zycie przywraca sens slowom: 'Dobry zwyczaj, nie pozyczaj.'. Aparat to moje oczy. Ostatnio lepiej widza niz ja sama. :( Zdarza sie...

Sunday, March 13, 2011

Easter eggs :P

Tylko na chwilke teraz. Nareszcie udalo mi sie zrzucic kilka zdjec z aparatu. ^^

Saturday, March 12, 2011

Po przerwie na reklame...

Jakas niewielka przerwa kazdemu sie nalezy. Zeby sobie odetchnac, schowac sie w kacie swoich wlasnych rozwazan na rozne tematy. Ja niestety nie mam wplywu na to co mi do glowy przyjdzie. Czasami te najlepsze pomysly dopadaja mnie w najmniej oczekiwanych momentach. Nie mwoie tu oczywiscie o oczywistym miejscu nadwornych posiedzen w lazience. Tam sie zazwyczaj mysli o czyms zglebsza innym. :P
Rzeczona reklama... Wszyscy chcemy pokazac sie z jak najlepszej strony. To znaczy? To znaczy, ze kazdy ma swoje plusy i minusy. Oczywiscie lepiej miec tylko plusy, te kochane zalety, za ktore wszyscy nas kochaja i podziwiaja. Z chwila kiedy dostrzegam wady innych, nie chce sie zastanawiac nad swoimi. Zapewne teraz wprowadzam efekt zamieszania, ale trudno sie mowi, chce utrzymac jakis swoj wlasny tok myslowy. Logike juz dawno gdzies zgubilam. Zastanawiam sie wlasnie na ile mi starczy cierpliwosci. Naturalnie dla mnie, czepilam sie brudnych garow lezacych po kilka dni, i zasikanego kibla. Gdzie jest napisane, ze lazienka mam sie zajmowac ja i tylko ja? Gdzie jest napisane, ze jak chce z garnka skorzystac to mam go sobie najpierw umyc? Nigdzie. Dla niektorych to organicznie logiczne, ze skoro korzystam to mam zapierdzielac. Sorry, ale nie jestem tu sama. Bonus mi sie trafil, zyciowa promocja... Nie wiem skad sie tu jednej osobie wzielo, ze zaszczana muszle mam ja szorowac. Kazdorazowo. I co smieszniejsze, to mam wrazenie, ze ta osoba specjalnie sie czasami ''wynosi'' z mieszkania, zebym miala siwety spokoj podczas mycia sanitariatow. W dalszym ciagu nie widze zadnej zakontraktowanej kartki z gratisami lazienkowymi. Ta osoba sie zapewne brzydzi dotykac zachlapanej muszli. Cholera jasna, a ja to sie nie bzydze? Dzieki Bogu ja nie musze sikac na stojaco. A moze ta osoba powinna zainwestowac w okulary by dostrzec plamy... Nie wiem. Wytraca mnie to mocno z rownowagi . Kwestia brudnych garow w zlewie. Sprawa wybitnie prosta. Nie gotuje za czesto. Nie ma takiej potrzeby. Nie znaczy to, ze zywie sie gotowymi posilkami. Bardzo rzadko mi sie to zdarza. Nie mowie kategorycznie ''nie''.
Znowu zapomnialam moje drzewko podlac. Niedlugo bede musiala je przesadzic do wiekszej doniczki. Biedactwo moje kochane chyba troszke sie w ciasnocie meczy. Mam jakies nasionka do posiania, to chyba pieprz jakis. :D Bede miala troche zabawy. Zazwyczaj mam pecha do roslinek i same z siebie zdychaja po jakims czasie. To drzewko juz od ponad dwoch lat jest ze mna i w dalszym ciagu jakos egzystuje. Co prawda nie rosnie wzwyz, ale wazne, ze nie zdechlo.
Pozbieralam czesc kartek od rodziny i przyjaciol. Nie tylko te swiateczne, ogolnie te z widoku zgarnelam. Mam juz na ten cel specjalnie pudelko. Biale... Kiedys pomysle o przyozdobieniu go. Troche smiac mi sie chce. A tak z samej siebie. Chcialabym nauczyc sie ladnie rysowac. Zdaje sobie sprawe, ze nic mi z tego nie wyjdzie, poniewaz nie bede z tych rysunkow w stu procentach zadowolona. Cos tam sobie bazgrole moje kreseczki, ale to nie to samo co pejzaze, portrety, czy inne wiekopomne dziela.
Ostatnio przechodze kryzys wiary w siebie. Zaczne od tego, ze moja ogolna wiara w siebie lezy i kwiczy. Tym bardziej od pewnego czasu wszystko mnie drazni, mam wrazenie, ze nic mi nie wychodzi. Wszystko mi przeszkadza, sprzysieglo sie przeciwko mnie. Nie tylko ta cholerna lazienka, gary w zlewie i ogolne opierdzielanie sie pewnej osoby. Bez winy nie jestem, ale tez nie mam cholernego patentu na lazienke, gary, czy klejaca sie podloge w kuchni. Nie moja sprawa co niektorzy robia  ze swoim zyciem, szczegolnie, ze nie mam nic w tej materii do powiedzenia. Nie moja broszka. Kazdy sobie rzepke skrobie. Od jakiegos nieokreslonego czasu mam dziwny nastroj. Lepiej do mnie czasem nie podchodzic. Do jasnej cholery, nie musze byc zawsze mila, kochana, uczynna i ogolnie slodka idiotka. To, ze sobie ponarzekam, pogadam, to moja sprawa. Nie chce od nikogo wspolczucia. Szczegolnie, ze znam osoby, ktore musza byc w tym lepsze. Zawsze maja cos gorszego ode mnie. Zeby tylko mi dac do zrozueminia, ze sa bardziej porzywdzone ode mnie. A co mnie to obchodzi? Dlaczego ma mnie to obchodzic? Ich nie obchodza moje sprawy, skoro tylko szukaja bodzca do rozpoczecia uzalania sie nad swoim tragicznym zywotem. W zasadzie mi to nie przeszkadza. Jak moge pomoc to pomagam. Ale dlaczego ludzie sami z siebie nie robia tego w stosunku do mnie? Dosyc czesto mam wrazenie, ze to wlasnie im sie wszystko ma nalezec, bo oni sa na tym swiecie. Mnie nie ma... Ja mam stanowic cholerna kartke papieru co przyjmie wszystko bez zadnego 'ale'. Niestety sama do tego stanu doprowadzilam, tym, ze od samego poczatku nie olalam tych ludzi. Ogolnie meczy mnie takie licytowanie sie. Ok. Masz ciezko w zyciu, wspolczuje. A ja to w zyciu nie mam ciezko... Jestem chodzacym optymizmem. Chyba czasem chcialabym byc takim debilnym tepakiem co ma wszystko gleboko w dupie i niczym sie nie przejmuje, bo zawsze 'jakos to bedzie'. Co problemy maja za nic, bo jest ktos inny co je rozwiaze. I takie glupkowate istotki to nie komplikuja sbie zapewne zycia. Egzystuja gdzies obok i tylko od czasu do czasu zastepuja nam droge, zebysmy my sie z nich posmiali, ze sa Tacy wsrod nas. Teraz zasadnicze pytanie, kto jest bardziej glupszy, czy tez uposledzony? My czy Oni? Kiedys jedna osoba mi powiedziala, ze tylko inteligentni ludzie komplikuja sobie zycie. Ale czy to nie zalezy od rodzaju inteligencji?
Uwielbiam bialy ser. I co z tego? Moja nerka go nie lubi. Nie znaczy to, ze mam definitywnie z niego zrezygnowac. Organizm potrzebuje wszystkiego do w miare normalnego funkcjonowania. Najtansza wedlina, rozcienczane soczki? Czemu nie. Lubie  czasami cos takiego wtrzachnac. Ale bez przesady. We wszystkim powinnismy utrzymywac umiar. W sprawie nerki, wypowiadam sie sama za siebie. Nie obchodzi mnie co druga osoba od kibelka i garow ma do powiedzenia. Ja wiem swoje. Dluzej z moja nerka ide na kompromisy niz on. Jak nie chce mnie sluchac  to nie. Niech sobie robi co chce i niech steka. Pan wszystkowiedzacy niech sie sam swoim kosztem doksztalca. A, ze ja za dobre serce mam, to narzucam swoje wrazenia i doswiadczenia. Ale koniec z tym. I tak nikogo to nie obchodzi. A niech sobie pogada, moze w koncu sie zamknie. I rzeczywiscie, potrafie siedziec cicho.
Przez ostatnie dni mocno zajelam sie trojkatami. Robie jajka papierowe na Wielkanoc. Calkiem ladnie to wyglada. Mi sie podoba. Sporo roboty przy tym jest, ale jakos mi to nie przeszkadza. Jeszcze jest jedna rzecz, ktora chce sie nauczyc. Najpierw zrobie porządek z tymi robotkami co mam teraz rozpoczete,a  potem zaczne cos nowego. Tylko zastanawiam sie czy nie jestem za glupia. Czy wystarczy mi moich wlasnych umiejetnosci by pojac zasady dzialania kolejnych rekodzielniczych tworkow. Wlasnie sobie uswiadomilam, ze mam dziwne poczucie humoru. Jest bardzo malo rzeczy, ktore mnie rozbawiaja. Jest rowniez niewiele osob, ktore mnie potrafia rozsmieszyc.
Znowu wrocily koszmarne sny. Sa mocno denerwujace. Zaczynaja sie normalnie, jak wiekszosc majakow sennych, ale juz dalszy ciag i zakonczenie jest dosyc meczace.
Na powrot zajelam sie niebieskim zolwiem. Pora przyjacielowi zrobic niespodziewajke.
Teskno mi za stabilizacja zyciowa. Za tym, ze codziennie bede miala normalny obiad. Dobry rosolek na talerzu. Ziemniaka i kotleta schabowego lub cycka kurzecego. I te domowe salatki i surowki. A nie wspomne o domowej roboty dzemiku do nalesnikow. O wlasnym fotelu przed telewizorem lub w pracowni, gdzie bede mogla na spokojnie usiasc sobie i poszydelkowac co tam mi do glowy przyjdzie. Moze kiedys znajde taki odpowiedni fotel, co bedzie na tyle wygodny, ze nawet jak w nim zasne, to sie nie obudze z zesztywnialym karkiem. :P Co chwile kupuje cos nowego, mowie tu o pudelkach na drobaizgi do pracowni. Mam tylko nadzieje, ze K nie zmieni zdania i zrobimy wspolna pracownie. Nie wiem czy to powod do dumy. Cokolwiek kupuje dla siebie to staram sie wziac dwie sztuki, dla K rowniez, zeby po rowno bylo. Anyway... Wyc mi sie chce. Moze to przez pogode, ale wlasnie tak sie bezradnie czuje od jakiegos czasu. Bezradnie, smutno, samotnie, poirytowanie wnerwiona na wszystko i wszystkich. Nie chce litosci, czy swojego rodzaju zainteresowania, ale z drugiej strony chce tego zeby ktos ze mna normalnie porozmawial, a nie uzywajac protekcjonalnego tonu mowil mi, ze na przyklad mam kawy nie ic, bo to przez kawe. Czy mam zrezygnowac z czekolady bo szkodzi na nerke. Do jasnej cholery. Kostka czekolady nie jest morderca nerek. Jak sie wpierniczy dwie tabliczki to wiadmo, ze sie cholery zywcem z bolu dostanie. Ale nie... Ja nie mam racji. Cokolwiek robie jest zle i niedobrze, bo tak. Dlatego z kolega nie rozmawiam za czesto o tym co mnie od wewnatrz opanowalo. Jakos sobie z tym poradze. Najwyzej znwou gdzies zakopie pod fundamentami nowego swiata w mojej wyobrazni. po czym zapomne sie i przypadkiem odkopie tego potwora co mnie przesladuje nocnymi koszmarami.
Kolega zabral sie za pisanie ksiazki. Na samym poczatku bylam ciekawa co z tego wyjdzie. Wlasnie mnie poinformowal, ze ma juz jakies dwadziescia kilka stron. Od dluzszego czasu modzi sie to jego dzielo. Ok. Rozumiem jak to dziala, sama tak mam czasami, ze slow moze zabraknac lub pewnych form wyrazu. Czasem wena tworcza robi sobie wolne permanentne. Jak ja pisalam swoje kiczowate ''cos'', to jakos mi to duzo szybciej szlo, a mialam zdecydowanie mniej wolnego czasu niz kolega ma teraz. Zrzucam to wszystko na karb mojej mlodzienczej fantazji. Chociaz teraz tez nie mam za duzych problemow z wyrazeniem moich mysli. Po prostu pisze. Wole pisac recznie. Podczas przepisywania moge na spokojnie naniesc ewentualne poprawki. Tyle na temat pisania.
Znowu sie wkurzylam. Cały dzien w lozku przelezec tez potrafie. A niech to szlag trafi. A niech sobie robi co chce. Jestem na etapie pilnowania swojego nosa.
Ostatnio zrobilam kilka zdjec papierowych jajek wielkanocnych. Chyba troszke jestem z nich dumna. I wczoraj zrobilam trzy breloczki do kluczy ze sznurka bawelnianego. :D Najgorsze jest to, ze mi sie chce. Brakuje mi sil psychicznych. To cos w srodku mnie obezwladnia. Sila jakas glebsza wstaje z lozka. Cos obok w powietrzu wisi. Nie daje mi spokoju, z drugiej strony co jest tym spokojem? A moze wlasnie tak ma byc? Ten nieskonczony niepokoj i wewnetrzne zamieszanie. Wyczuwalna obecnosc kogos, kogo nie ma, kogos kto nie istnieje w gruncie rzeczy. Majacze juz. Chyba pora skonczyc te dziwnosci.



Czy ktos to w ogole czyta? :P

Monday, March 7, 2011

Chwile ulotne, jak ulotka...

Chwilę mnie nie było. Cóż każdemu może się przytrafić. Powoli zaczynam się przyzwyczajać do dziwnego wklejania polskich znaków w tekst. To nawet i lepiej. Ostatnio zauważyłam, że ogólnie coraz gorzej piszę. Prawda, nie przywiązuję wagi do rodzimych krzaczków, bo przede wszystkim nie muszę ich używać. Koniec narzekania zatem na odrobinę dodatkowej pracy.
Chciałabym się pochwalić. Uczę się dłubać nowe rzeczy. Tym razem z papieru. Nie tylko gwiazdki, ale rówież trójkąty. Zorientowałam się, że korzystając z dobrodziejstwa większej odrobinę średnicy ładniejsze mi wychodzą te tworki. Nie przeszkadza mi dorabianie trójkątów. Z resztą cały czas jakiegoś koloru mi brakuje. :P Tak sobie pomyślałam, że te trójkątowe ''coś'' świetnie przedstawia się jako jajko wielkanocne. Później zdjęcie zrobię jednego gotowego. Dopiero uczę się składać ''do kupy'' te papierki. Trudno mi ocenić moje własne postępy, nie jestem obiektywna. Nie da tak rady. Idę z prądem, ten nurt nowego tworzenia ciągle mnie gdzieś porywa. W nieokreślone przestrzenie wyobraźni. Chyba tylko wyobraźnia nas potrafi ograniczyć. Jakby się właśnie tak zastanowić, to na to wychodzi. Skoro się nie rozwijamy w tym co robimy, to jak mamy spodziewać się jakiegokolwiek postępu? No tak, można wyjść z założenia, że samo przyjdzie. Ja wychodzę z podobnego z moim paleniem. Też samo przyszło, to i samo pójdzie. od jakichś dwunastu może trzynastu lat. Złożyłam obietnicę, nie jestem pena, jak mi pójdzie... Najważniejsze to mieć całkowite wsparcie najbliższych. Według mnie sami sobie tworzymy przyjazną atmosferę. Raczej już podświadomie wybieramy sobie ludzi, z którymi chcemy lub nie przebywać. Czasem wydaje mi się, że pod tym względem jestem zdecydowanie otępiała. Dosyć często zamykam się przed ludźmi. Dlaczego? Tak już wyszło. Mam na codzień kontakt z człowiekiem. Po co mi kontakt w czasie wolnym od pracy? W sumie po nic. Ale czasami jest fajniej, lepiej, milej i przyjaźniej. Od czasu do czasu trzeba porozmawiać z innym ludziem. Chociażby i tylko po to żeby uzyskać informację o aktualnej twórczości. Zazwyczaj jest to opinia krytyczna, ale ja się takiej krytyki nie boję. A tym bardziej skoro mogę coś poprawić. Jesteśmy ludźmi i mamy prawo do mylenia się.
A chyba za chwilkę zrobię kilka zdjęć tych moich nowych cudeniek. Moja polszczyzna mnie załamuje niekiedy. A jestem za leniwa żeby coś z tym zrobić.

Thursday, March 3, 2011

Czytanie

Pamiętam hasło: ''Poczytaj mi mamo...''. Wspaniała sprawa. Rodzice powinni czytać swoim pociechom jak najwięcej. Skąd właśnie teraz mi się to wszystko wzięło? Zobaczyłam babeczkę na balkonie. Oczywiście z papierosem, bo tu rzadko kiedy pali się w środku. Na ręce trzymała malca, dziecko opatulone w zimowy kombinezonik. Jak ma się czytanie do tego? Poczytam ci kochanie etykietkę na pudełku od papierosów, będziesz wiedzieć czego nie ruszać w przyszłości. Może dzieciak się nie nauczy palić. O ile wcześniej na jakiegoś raka nie zemrze, jako bierny palacz. Nie wyobrażam sobie targać dzieciaka na balkon, bo chcę sobie dymka puścić. Według mnie czysty idiotyzm. Widziałam co jedni sąsiedzi czasem robią, jak już bez palenia wytrzymać nie mogą. Ustawiają kojec z dzieciakiem przy drzwiach balkonowych i paląc obserwują potomka. W razie czego zawsze z doskoku mogą zareagować. Nie mam zamiaru nikogo potępiać, nie moja sprawa. Będę się zastanawiać i, mam nadzieję, odpowiednio postępować, jak się swojego dziecka dorobię. Wracając do tematu czytania. Mam problem z wysławianiem się. To wszystko dlatego, że nie czytam książek po polsku. T co zdarza mi się przeczytać jest głównie po angielsku. Bardzo często dopytuję się co i jak się pisze. I te straszne ogonki, o których zapominam, bo kombinacje klawiszy u mnie nie działają, i osobiście wolę klepać takie bezpłciowe litery. Tak jest wygodniej, łatwiej. W ten sposób jakoś unikam odpowiedzialności za mój analfabetyzm. Na codzień się tym zdecydowanie nie przejmuję, bo po co? Kto do tego przywiązuje jakąkolwiek uwagę? Tylko Ci, którym na tym zależy. To kwestia komfortu czytania. Nie tylko ilość, ale również jakość. Gdzie nie mówię, że potrafię zniewalająco pisać, porwać serca, lub coś w te deski. Nie oczekuję zachwytów, westchnień. Piszę z mojej własnej potrzeby pisania. Wyrażenia w jakiś sposób siebie. Już się napisałam. :P

Wednesday, March 2, 2011

Samopoczucie

Kurcze... Myślę nad tym, jak poprawić sobie samopoczucie. To chyba jest wybitnie proste do powiedzenia, ale już do samego wykonania trochę będę musiała się wysilić. I tu mam problem. Wszystko co zawiera w sobie frazę ''muszę'', wyzwala we mnie wewnętrzny bunt. A właśnie, że nie, nie zrobię. Nikt mi nie będzie mówił co mam robić. Nie ważne, że sama sobie jakiś minimalny rygor chcę narzucić. Ale czy rzeczywiście chcę cokolwiek sobie narzucać? Bardziej tak, niż nie. Czasami już nie mogę patrzeć na siebie w lustrze. Pamiętam, jak tu przyjechałam, ważyłam jakoś około 65 kilogramów, teraz zdecydowanie więcej. Na szczęście nie przybieram na wadze. Ale też nie chudnę. Nie wierzę w zapisywanie codziennie poziomu wagi. A tym bardziej śmiesznym jest zapisywanie wartości kilka razy dziennie. Co to za dieta, czy odchudzanie, skoro jedyne do czego trzeba się mobilizować to do tego żeby nie zgubić pisadła i notesu. Gdybym miała tak robić to ściany w mieszkaniu mogłabym wytapetować. Teraz akurat przesadzam... Ale kto wie? Nigdy nic nie wiadomo.
Gdzieś mam dietę, która dietą nie jest. Nie narzuca się jakoś makabrycznie posiłków, a raczej produkty, które można jeść oraz tych mniej porządanych. No wiadomo, że łatwiej jest dostarczać organizmowi ''energii'' w miarę stałych odstępach czasu. Nie jest to jednak wymagane rygorystycznie jakoś. Ważne są zdrowe przekąski, które można zabrać wszędzie ze sobą. Suszone owoce najlepiej się do tego nadaje. Jak na samym początku zapoznałam się z tym materiałem, to prawdę powiedziawszy szczęka mi opadła. Dita przy której można sobie dobierać i mieszać produkty, oraz nie potrzeba się przy niej wysilać fizycznie, że spacery są wystarczające. Cóż... Trzeba będzie całą sprawę przemyśleć. Czuję się źle sama ze sobą. Inna sprawa, że jestem czasami mocno leniwa. Chociaż, jak chcę to potrafię. Skoro wcześniej mi się udało... I wówczas nie miałam żadnej diety. Ale ruszałam się ciągle. Taką pracę miałam. Jedyna taka była korzyść z tego nabijania kabzy prywaciarzowi, który zagwarantował wszelkie podwyżki, premie, urlopy na papierze. Uwielbiam to... Prowadzę sobie taki mały dziennik. I ogólnie wychodzę z założenia, że papier przyjmie wszystko i nie będzie w jakikolwiek sposób protestował. Trzeba tylko chcieć.

Tuesday, March 1, 2011

Kłopoty ze zrozumieniem drugiej osoby zaistnieją zawsze i wszędzie. Okazuje się właśnie, że w moim przypadku to bardziej niż prawdopodobne. Skomentowałam jedno zdjęcie na fejsbuku. Oczywiście pojawiły się odpowiedzi, ale jakie. Zaproponowałam dorysowanie tatuaża do rysunku na stronie: http://opcy.blox.pl/2011/03/Karnawal-jeszcze-trwa.html tak ładnie na pośladzie. Reszty komentarzy tu cytować nie będę, nie ma sensu. Dlaczego? Nie chce mi się tłumaczyć o co dokładnie mi chodziło. Jesteśmy przecież dorośli. A z resztą niech sobie ludzie myślą co chcą. Niech sobie interpretują, jak chcą. Tylko tyle, że się zniecierpliwiłam. Myślałam, że to co mówię/piszę jest na tyle oczywiste, że nie wymaga rozwijania się do wersji podręcznikowej. Trudno się mówi. Na chwilę obecną pozostaje mi jedynie starać się tylko dla siebie.
Wzięło mnie na pisanie, a tu kremik czeka. :D Trzeba zadbać o zdrowie fizyczne i higienę maleństwa, żeby za sześć do ośmiu tygodni przy kontroli poprawek nie było. :D

Zrozumienie, porozumienie, ewentualnie jego brak


Kłopoty ze zrozumieniem drugiej osoby zaistnieją zawsze i wszędzie. Okazuje się właśnie, że w moim przypadku to bardziej niż prawdopodobne. Skomentowałam jedno zdjęcie na fejsbuku. Oczywiście pojawiły się odpowiedzi, ale jakie. Zaproponowałam dorysowanie tatuaża do rysunku na stronie: http://opcy.blox.pl/2011/03/Karnawal-jeszcze-trwa.html tak ładnie na pośladzie. Reszty komentarzy tu cytować nie będę, nie ma sensu. Dlaczego? Nie chce mi się tłumaczyć o co dokładnie mi chodziło. Jesteśmy przecież dorośli. A z resztą niech sobie ludzie myślą co chcą. Niech sobie interpretują, jak chcą. Tylko tyle, że się zniecierpliwiłam. Myślałam, że to co mówię/piszę jest na tyle oczywiste, że nie wymaga rozwijania się do wersji podręcznikowej. Trudno się mówi. Na chwilę obecną pozostaje mi jedynie starać się tylko dla siebie.
Wzięło mnie na pisanie, a tu kremik czeka. :D Trzeba zadbać o zdrowie fizyczne i higienę maleństwa, żeby za sześć do ośmiu tygodni przy kontroli poprawek nie było. :D

Przemyslenia luzne w dzien wolny od pracy

Nie rozumiem fenomenu Justina Biebera. Gwiazdka jednego sezonu. Według mnie nie ma za czym szaleć. Ale jak widać jestem w mniejszości. Tak samo, jak moje maleństwo jest wybitnie kobiece i delikatne.
 
Aż z wrażenia kawa mi wystygła. :P Nie mowię, że jest z tym kolesiem coś nie tak. Po prostu nie ma tego czegoś co by mnie interesowało na tyle, by zwrócić na niego uwagę. Trudno się mówi. Mam inne, ważniejsze sprawy na głowie, a nie fascynować się jakimś szczeniakiem. :P On ma jakieś tam swoje talenty, a ja mam swoje. :D
Wiedziałam, że o czymś zapomniałam w mieście. Szukam ładnego pudełka na moje ukochane karty pocztowe co otrzymałam/otrzymaliśmy z K. Jednak jestem cholerna sentymentalistka i nie wiedzieć czemu bardzo szybko do przedmiotów się przywiązuję.
Mam nie pisane zamówienie na brelok do kluczy. Tylko muszę znaleźć moje czaszki i będzie po robocie. :D Szybko pójdzie, bo to tylko makrama. A nie jakieś moje wymysły z innego uniwersum. Powiem szczerze, że lubię mieć takie wyskoki świadomości, tam znajduję więcej pomysłów. Nie wiem jeszcze czy wykonalnych, nie próbowalam. Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko trudne do wykonania.
Kilka tygodni temu na jutubie znalazłam kilka kawałków Robyn. Niektóre całkiem ciekawe, jak na moje zainteresowania... Ale... Zawsze jest to ''ale''. Teraz słyszę w jednej z radjostacji właśnie ta wykonawczynię. Coraz bardziej nie lubię tego radia. Znwou chyba przerzucę się na coś z listy światowych rozgłośni. Albo znowu odkurzę kilka ulubionych audiobooków. Szkoda gadać... Może kiedyś Jes zaczną puszczać. Wtedy zmienię odrobinę zdanie. Czasem mam wrażenie, że polskie radia puszczają jedną płytę przez cały dzień. Jak będę chciała żeby sobie coś pinkoliło to otworzę szerzej okno i posłucham szumu cywilizacji lotniskowej. To przynamniej mnie nie irytuje, tak jak oklepane ''przeboje'', wiecznie, prawie bałwochwalcze memoralia ku czci zmarłym. Od tego mamy święta. Do obierania ziemniaków nie potrzebuję wysłuchiwać wątpliwej jakości spowiedzi Natalii Kukulskiej. No pociąć się można. Ewentualnie zacznę liczyć ile razy dziennie prezenterzy powtarzają słowa: ''wyślij'', ''wygraj'' i ''kumulacja''. Wszyscy wiemy, jak to działa. I siedzimy cicho. Każdy orze, jak morze. Chcemy mieć, to musimy się postarać. Tylko po co? Najlepiej i najłatwiej przemilczeć, żeby sobie przypadkiem życia za bardzo nie utrudnić. Zbiera mi się znowu na narzekanie. Idę trochę popracować na swoją przyszłość. Nie będę aż tak marudzić z powodu ubóstwa.